sobota, 22 sierpnia 2020

Pory roku.

    Jestem szczególnym przypadkiem; w mojej głowie pory roku nie podążają śladami natury; idą one ciągle do przodu, nie zważając na to, czy jest to poprawne, czy nie. Zawsze, gdy zdążę przyzwyczaić się do jednej, nagle, kompletnie znikąd, zachodzi mnie kolejna, która czaiła się zapewne już od dłuższego czasu tylko po to, by w końcu mnie dopaść i złapać w swoje sidła. 

    Kocham lato i słońce ogrzewające moją twarz swoimi ciepłymi promieniami

jednak nigdy nie potrafię go zatrzymać na długo, nieważne jak bardzo bym chciał.

    Zawsze przychodzi po nim jesień, nieważne jak przyjemnie by mi nie było. Zawiewa mnie ona swoimi zimnymi wiatrami i zalewa nieprzyjemnymi kroplami deszczu, lekko obijającymi się o moje nagie ciało.

czasami długo nie zauważam tej zmiany klimatu; zaczynam dopiero, gdy czuję wodę w moich płucach, gdy zaczynam się nią dusić.

    Wówczas przychodzi zima, a tej nie sposób nie zauważyć; tym bardziej nie poczuć. Przykrywa mnie ona swoim mrozem, zamrażając zgromadzoną wodę i unieruchamiając mnie w miejscu, cierpiącego przez ten niemiłosierny, nie do opisania ból w całym moim ciele spowodowany zamarzniętą w nim wodą.

nie pozostaje mi wtedy nic, prócz wyczekiwania, do czego jestem już przyzwyczajony; oczekuję na wiosnę, która wita mnie ciepło swoimi rozwartymi ramionami.

    Daje mi ona wsparcie i nadzieję, których to tak rozpaczliwie poszukiwałem; pierwsze promyki wyłaniające się spomiędzy chmur są dla mnie ostatnim światełkiem nadziei, gdy pogłębiony w rozpaczy jestem już właściwie jedną nogą w grobie. Z wolna padając na mnie zaczynają roztapiać lód, tym samym uwalniając mnie z więzienia, jakim stało się moje własne ciało.

    Sprawą, która nurtuje mnie najbardziej jest jednak to, jak niepostrzeżenie dane pory roku przychodzą i odchodzą; jak zakradają się tylko po to, by znów zniknąć, wyparte przez kolejną, niczym skłócone rodzeństwo rozpychające się łokciami na lewo i prawo, nieustannie walczące o kawałek ciasta. 

od kiedy to drzewa stały się takie puste?

jakim cudem pada już trzeci dzień z rzędu?

zaraz - kiedy ja zacząłem nosić zimową kurtkę?

przecież dopiero co była zima...

jak to, już jest jasno?

od kiedy zacząłem się tak zachowywać?

czemu znów nie mam motywacji?

dlaczego znów nie mam ochoty wychodzić z domu?

przecież dopiero co się śmiałem...

chwila, kiedy zrobiło się ciemno?

dlaczego znów o tym myślę?

                                                                                                                                                    niezły chad

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz