poniedziałek, 10 września 2018

Wielki Myśliciel.

   Żył kiedyś pewien człowiek, o którym słyszano w legendach. Mówił: "Mam żonę, która mnie nie kocha; mam syna, który mnie nienawidzi.  Życie jest mi niepotrzebne - ja nie żyję, ja tracę czas." Siedział całe życie w jednym miejscu. Na tym samym krześle. Zmarł tak, jak wszyscy inni - samotny, zapewne bojąc się drugiej strony.
   Miał zawsze mgliste oczy, ciemne, kręcone włosy i pełne usta. Jego szczęka podkreślała mocno jego twarz, nadając jej szczególnego wyrazu. Był jasnej karnacji - można powiedzieć, że był przystojny.
   W okolicy wszyscy go szanowali; miał godną pracę, żonę wraz z synem - dorobek, jakim nie powstydziłby się nikt.
   Pewnego dnia jednak, ktoś założył mu na głowę worek i uprowadził go do najdziwniejszego miejsca. Ściany były tam pod kątem niewidzialnym dla człowieka - raz pojawiały się, a raz znikały. Mężczyzna ten ucieszył się na ich widok. Wpatrywał się w ich niewyobrażalny kolor - raz były czarne, raz białe - a kiedy indziej mógł dostrzec wręcz siwy, lecz nie był pewien.
   Naprzeciwko niego siedział kolejny mężczyzna ciągle wpatrujący się mu w oczy. Powtarzał: "Jesteś niczym, twoja rodzina zdechnie jak świnie; zgwałcimy ich brutalne, będziemy ich torturować; aż w końcu powoli, spokojnie zabijemy ich tak, byś czuł, że uchodzi z nich życie - czuł ich ból. Wtedy właśnie zrozumiesz. Zrozumiesz, i zapomnisz Nigdy jednak nie zaznasz prawdy. Zawsze będziesz żył w kłamstwie. Na co więc ofiara z twojej rodziny? Na nic. Tak, jak twoje życie. Pamiętaj o tym. Żyj z tym. Oswój się z tym. Zaprzyjaźnij się z tym. Ujarzmij w sobie tę sentencję, a może kiedyś zginiesz należycie. W samotności. Tak, jak każdy z nas. Czy to to chciałeś usłyszeć? Co miałeś w głowie wchodząc tutaj? Nic. Jak zawsze. Jesteś głupcem. Niezdarą. Zakałą życiową. Tak jak każdy z nas. Jednak z twojej perspektywy wygląda na to, że się za takiego nie uważasz. Może i słusznie? Jednak gdybyś nie był tak głupi, to może byś mnie nie stwarzał. I co teraz? Będziesz siedział tutaj zapłakany i nic nie robił? Tak? To dobrze - siedź i myśl. Zagłąb się w swoje myśli. Pływaj w nich. A następnie się w nich utop. Zdechnij jak wieprz - na taką śmierć zasługujesz. Jeżeli w ogóle na nią zasługujesz. Czy TY zasługujesz na śmierć? Twoje życie to porażka. Myślisz, że nie? W takim razie czemu czujesz się samotny? Czemu tutaj przyszedłeś? Obaj znamy odpowiedź. Dlatego pozwól sformułować mi jeszcze raz moje pytanie: Dlaczego nie zasługujesz na życie? Dlatego, bo twoje dziecko cię nie nienawidzi? Może dlatego, bo twoja żona czuje się niedoceniana, niechciana i niekochana, a to wszystko z twojej winy? Och, może mam ci przypomnieć jak mało znaczysz dla całego świata? Może mam ci uświadomić jak twoje marne nieważne-ile lat nie zmieni nic w całym biegu czasu? Masz już dość? Myślisz, że to kogokolwiek obchodzi? Myślisz, że TY kogokolwiek obchodzisz? Jesteś gównem. Kupą łajna. Fekaliami świni - świni, jaką jest twoja żona. Tak mało dla niej znaczysz. Myślisz, że cię "kochała"? Nie rozśmieszaj mnie. Wierzysz w coś takiego, jak "miłość"? Sam już wiesz, jaka jest prawda. Ani twój syn, ani twoja żona nie martwią się o ciebie - uważają, ze to ty masz się o nich troszczyć. Czy dali ci coś w zamian oprócz tej twojej "miłości" która, jak ustaliliśmy, nie istnieje? Tak więc czy warto to ciągnąć? Zastanów się nad tym. Mam nadzieję, że nie zrozumiesz."
   Powtarzał to niezliczoną ilość razy. Za każdym razem dokładnie tak samo. Słowo w słowo. Mężczyzna nie mógł się ruszyć. Nie mógł krzyczeć. Nie mógł przestać słuchać. Jedyne, co mógł, to zagłębić się w ciemność - zamknąć oczy. I myśleć. Jego myśli były jego wrogiem od którego nie mógł się uwolnić. Były niczym wąż otaczający go coraz mocniej - w końcu zacieśnił się tak mocno, że nie mógł już oddychać. Dostawał licznych ataków paniki. Nikt jednak mu nie pomógł. Drugi mężczyzna patrzył się jedynie na niego z uciechą w oczach.
   Po jakimś czasie jednak mężczyzna został uwolniony. Nie wrócił do swojej rodziny. Uciekł przekonany, że jest niczym. Nie jest nawet niczym - "nic" to samo w sobie zbyt dogłębne i donośne określenie. Nie było go. Siadł więc na krześle. Jadł tylko po to, by nie umrzeć - uważał, że nie ma prawa umierać. Nie mógł zrobić tego światu. Nie chciał się pokazywać, aby nie przypominać o sobie ludziom. W taki oto sposób zmarł ze starości. Wielki Myśliciel.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz