niedziela, 23 września 2018

Wyścig.

   Od lat szukam odpowiedniej perły - jedynej, niepowtarzalnej. Gdziekolwiek nie pójdę, myśl, że jeszcze jej nie odnalazłem ciągle zawraca mi głowę. Chodzi za mną, niepostrzeżona, stale przypominając mi o tej pustej części mnie, której jeszcze nie zdołałem zapełnić. Prawi mi morały - bez ustanku stawiając na moje barki poczucie winy, co sprawia, że szukam jej coraz mocniej. Nie wiem, dlaczego miałbym ją znaleźć - nie wiem nawet, co by się stało, gdybym wreszcie osiągnął mój cel, jednak ciągle próbuję, zmuszany przez moje wewnętrzne ja.
   W tej całej szaradzie nie chodzi zapewne o sam fakt znalezienia perły, lecz o nieustające poczucie niepełności; braku jakiegoś elementu, którego nigdy nie odnajdę - choć, czy nie znajdę jej ze względu na to, że to ja nie potrafię szukać? Czy może jednak sam jestem sobie winien, obarczając się tą odpowiedzialnością? Czy kiedy osiągnę swój upragniony cel, będę zadowolony? Czy może jednak zasmucę się faktem, iż moje poszukiwania wreszcie dobiegły końca? Czy zacznę szukać ponownie? Czy jestem na to skazany? Skazany przez siebie?
   Sztuką nie jest znaleźć małża; nie jest nią też znalezienie tego z perłą - prawdziwym osiągnięciem jest znalezienie tej najpiękniejszej, najdoskonalszej - tej, której kolor będzie przypominał gwiazdy, a jej blask będzie świecił mocniej niż słońce w zenicie. Kiedy znajdzie się takową, okazuje się, że istnieje kolejna warstwa do całej gonitwy - należy utrzymać ją tak nieskazitelną. Należy ją pielęgnować, by nie zarysować jej z żadnej ze stron, by jej światło nie zgasło, niczym zdmuchnięta świeca, a idealnie okrągły kształt nie miał żadnych uszczerbków. A to okazuje się niemożliwe - dlatego po jakimś czasie, trzymając ją w dłoniach zaczynamy zauważać coraz to nowe niedoskonałości, coraz to nowe rysy, uszczerbki. I wtedy zaczynamy zastanawiać się nad sensem istnienia ideału.
   Jednak wiem, że nigdy jej nie znajdę. Nie z samego powodu, że ta nie istnieje, lecz z tego, iż na nią nie zasługuję. Ja, wiecznie zagubiony w nieistniejącym wyścigu; wyścigu, na którym sam się umieściłem i w którym sam postawię sobie metę. Ktoś taki nie ma prawa zobaczyć takowej perły. Jednak czy ktokolwiek na nią zasługuję? Może uroda perły nie jest z góry obiektywnie, ustalona, lecz każdy z nas widzi każdą perłę ze swojej perspektywy? Każdy z nas doświadcza piękno w inny sposób, subiektywnie? Czyż nie jest to natura świata?
   Mimo tego nadal szukam. Nie wiem, czemu. Może z natury daję sobie złudne nadzieję, by potem nie osiągając celu dręczyć się po nocach?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz